Michał Żmihorski: Dzika przyroda chroni granicę z Białorusią lepiej niż mur

W lesie są tereny, których nie da się przejść. A jednocześnie są one bardzo cenne przyrodniczo, mieszka tam wiele gatunków ptaków, ssaków, grzybów czy bezkręgowców – mówi dr hab. Michał Żmihorski, profesor Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk.

Publikacja: 07.06.2024 16:16

Granica polsko-białoruska.

Granica polsko-białoruska.

Foto: Michał Zieliński PAP

Kiedy dwa lata temu rozpoczęto budowę muru na granicy polsko-białoruskiej, naukowcy od początku alarmowali o różnych przypadkach cierpienia zwierząt, które np. nadziewały się na drut kolczasty. Teraz rząd w ramach zapowiadanej „Tarczy Wschód” obiecuje, że wzmacnianie granicy odbędzie się z poszanowaniem lokalnej społeczności oraz przyrody. Czy pana zdaniem jest to wykonalne?

Michał Żmihorski: Każda ingerencja zaburza w pewien sposób naturalne ekosystemy, jednak można powiedzieć, że w tej kwestii dostrzegamy – mówię tu również w imieniu innych naukowców – pewną zbieżność interesów między ochroną przyrody tego terenu przygranicznego a ideą zabezpieczania granicy. Te tereny są znacznie trudniejsze do pokonania przez potencjalnego przeciwnika, im bardziej są naturalne i w dobrej kondycji. Zdrowy ekosystem leśny jest trudniejszy do przejścia nawet dla pieszego turysty, a tym bardziej dla np. wozu opancerzonego. Nasz Instytut działa od 70 lat, zajmujemy się badaniem Puszczy Białowieskiej, mamy tu różne detektory i sprzęt, przy pomocy których prowadzimy badania i proszę mi wierzyć – z doświadczenia jestem w stanie potwierdzić, że w lesie są takie tereny, których nie da się pokonać. Jeśli sobie wyobrazimy takie naturalne tereny leśne, z obniżeniami terenu, z dużą ilością biomasy martwego drewna, to ich w zasadzie nie da się przejść. A jednocześnie te właśnie tereny są bardzo cenne przyrodniczo, mieszka tam wiele gatunków ptaków, ssaków, grzybów, bezkręgowców itd. Warto więc dla wzmacniania obronności wykorzystać walory przyrodnicze.

Chcielibyśmy, aby osoby, które będą projektować szczegóły „Tarczy Wschód”, miały to na uwadze i zaproponowały rozwiązania, które sprawią, że dzika przyroda będzie stanowiła naturalną zaporę zabezpieczającą kraj przed ewentualną agresją militarną.

Dwa lata temu, kiedy budowano mur na granicy polsko-białoruskiej, strona rządowa nie konsultowała tego procesu z naukowcami – i zdaje się, że nadal nie są wpuszczani na ten teren?

MŻ: To prawda, nie byliśmy uczestnikami tego procesu, co uważam za duży błąd. Wynikało to m.in. z faktu, że tamta budowa odbyła się bardzo szybko, z ominięciem różnych procedur, nie przeprowadzono oceny oddziaływania na środowisko. Oferowaliśmy wówczas pomoc, stworzenie np. grupy roboczej, ale nie było woli politycznej, aby z naszej wiedzy skorzystać, a szkoda, bo odbyłoby się to z korzyścią również dla samej idei uszczelniania granicy.

Czy liczy pan na to, że obecny rząd wyciągnął wnioski z błędów poprzedniego i tym razem postawi na dialog z udziałem naukowców i organizacji społecznych?

MŻ: Mam nadzieję. Jako naukowcy znamy dobrze ten teren, możemy wiele doradzić na temat np. odbudowy siedlisk różnych gatunków. Istotne jest również odbudowanie zaufania społecznego, aby ta inwestycja, jaką jest zabezpieczenie granicy, odbyła się w formie dialogu i wysłuchania wszystkich stron, które mogą być zainteresowane. Żeby nie było tak, że nagle przyjeżdża wojsko i okazuje się, że rozpoczęła się inwestycja. Ważne jest też budowanie zaufania do władz – lokalna społeczność, która np. zauważy, że pojawiła się w okolicy grupa obco wyglądających żołnierzy, przekaże tę informację służbom, ale tylko wówczas, gdy będzie miała do nich zaufanie. W przeciwnym razie ta potencjalnie istotna informacja do nich nie dotrze. Współpraca służb Polski z lokalną społecznością jest kluczowa i dodatkowo zabezpiecza granice. Liczymy na to, że odbędzie się merytoryczny dialog, nie chcemy miesiącami grzęznąć w bezsensownych debatach. Jesteśmy gotowi do konkretnych dyskusji i potrafimy się zorganizować tak, żeby szybko i sprawnie dostarczyć odpowiedniej wiedzy, która mogłaby się przysłużyć rządowi w kwestii projektowania „Tarczy Wschód”.

Wciąż brakuje dokładnych danych dotyczących zniszczeń, które nastąpiły w Puszczy Białowieskiej w ciągu ostatnich dwóch lat. Czy da się je choć oszacować?

MŻ: Nie ma danych, bo strona rządowa nie była zainteresowana ich zbieraniem, w efekcie czego po tych dwóch latach nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi na pani pytanie. Nie wiemy dokładnie, jakie są konsekwencje ekologiczne, nie wiemy, jakich gatunków ubyło. Nie wiemy też, czy tym gatunkom, których populacja się zmniejszyła, jesteśmy w stanie jakoś pomóc. Być może jesteśmy w stanie odtworzyć ich siedliska? Mając wiedzę na ten temat, bylibyśmy w stanie projektować jakieś rozwiązania. Według mnie niechęć do zbierania danych na ten temat była ogromnym błędem ówczesnego rządu, gdyż dzisiaj dysponujemy jedynie szczątkowymi informacjami. Jest jeden projekt naukowy, realizowany obecnie na granicy. Jeśli chodzi o duże zwierzęta, to oceniamy, że jest ich mniej przy samej granicy. Widać, że zwierzęta unikają tych terenów, na których mogą spotkać ludzi, gdzie jest ruch samochodowy, oświetlenie. To je odstrasza.

Pewna część puszczy została też zamknięta między 2 płotami – jednym po polskiej stronie granicy, a drugiej po stronie białoruskiej. Tam też jest płot, choć nie tak szczelny jak nasz, również ma drut kolczasty, więc dla dużych ssaków kopytnych jest nieprzekraczalny. On się jednak nie znajduje przy samej granicy, a nieco dalej, a zatem między polskim płotem a tym po stronie Białorusi powstała strefa o powierzchni ok. 35 km kw, która jest obecnie całkowicie wyłączona z perspektywy między innymi jeleni. Te zwierzęta nie są w stanie się tam dostać z żadnej ze stron. Ptaki swobodnie przelecą nad takim płotem, ale inne gatunki nie będą w stanie go sforsować.

Wiemy też o wielu gatunkach płazów oraz gadów, które giną na drogach, rozjeżdżane ciężarówkami, dowożącymi materiał do budowy, rozwożących pracowników czy żołnierzy. Dużo zwierząt, które są bardziej wrażliwe na obecność człowieka, nie zbliża się do tych terenów. Są one wyłączone z użytkowania dla danego gatunku, podobnie jak jego otoczenie. A więc drogi dojazdowe również odbierają wielu gatunkom fragmenty ich siedlisk. Część białoruska Puszczy jest obecnie odcięta od części polskiej.

Szczególnie martwimy się o rysia, który jest gatunkiem bardzo rzadkim. W puszczy żyje zapewne maksymalnie kilkanaście osobników tego gatunku.

Wydaje się, że dla przetrwania polskiej populacji rysia istotny był napływ osobników tego gatunku ze Wschodu, a ten napływ został zahamowany, bo płot jest dla rysi nie do pokonania. Szkoda, że nie ma programu rządowego, który podjąłby się identyfikacji tych potencjalnych konsekwencji. Aby monitorować sytuację rysia jako Instytut często korzystamy z różnych form sponsoringu, gdyż nie ma środków na ten cel. Zbieranie tych danych odbywa się w sposób fragmentaryczny, a nie tak powinno to wyglądać.

Czy pana zdaniem możliwe jest wzmocnienie tej granicy tak, żeby cel obronności został zrealizowany, ale jednocześnie nie wyrządzając większych szkód niż te, które dotychczas zostały wyrządzone?

MŻ: Wydaje mi się, że jest to w wielu miejscach możliwe. Dobrym przykładem są na przykład rowy melioracyjne, które odwadniają tereny, o których mówimy – gdybyśmy zatrzymali odpływ wody rowami melioracyjnymi, przyroda bardzo by na tym zyskała, bo do obiegu wróciłaby woda, która jest kluczowym elementem tego ekosystemu. Jednocześnie zyskałaby też obronność, bo tereny, które są grząskie, skutecznie zatrzymają wjazd większych pojazdów. A więc wzmacniają obronność.

Kolejnym istotnym elementem są lasy. Zadaniem gospodarki leśnej jest utrzymywanie drzewostanów we właściwym stanie, a kiedy jakieś drzewo zaczyna umierać, to z reguły jest dość szybko wycinane, bo leśnicy nie chcą martwych drzew w lesie, gdyż z perspektywy produkcji drewna są one bezwartościowe. Natomiast z perspektywy obronności są cenne, gdyż mocno utrudniają przejście lasu. To jest też korzystne dla bioróżnorodności i całych grup organizmów związanych z martwymi drzewami, np. grzybów, bezkręgowców czy dzięciołów. Ograniczona gospodarka leśna również przyczyniłaby się do wzmocnienia obronności.

Trzeci element wart rozważenia to drogi. Obecnie gospodarowanie lasem wymaga zapewnienia dojazdu, w zasadzie do każdej jego części. Trzeba dowieźć pracowników, którzy wytną drzewa, później to drewno trzeba wywieźć. W tym celu musimy dysponować siecią dróg dobrze utwardzonych, odwodnionych, z drenażem, co przecież bardzo ułatwia przekraczanie tego lasu. Skutecznym rozwiązaniem byłaby likwidacja przynajmniej części tych dróg. A więc jeśli ktoś chciałby pokonywać las, w którym leży duża liczba martwych drzew, który jest miejscami zalany wodą, to szanse powodzenia są tu zdecydowanie mniejsze niż w sytuacji, kiedy sieć dróg jest gęsta, są one odwodnione i przystosowane do tego, żeby pokonać je na przykład czołgiem. 

Dzika przyroda jest więc znacznie bardziej skuteczna niż rozwiązania takie jak mur na granicy, który przecież codziennie jest przekraczany w kilkudziesięciu miejscach przez ludzi, którzy są w stanie pokonać tę zaporę za pomocą lewarka samochodowego. Najskuteczniejsze rozwiązania to takie, które jednocześnie wzmacniają obronność kraju, jak i chronią bioróżnorodność.

Bardzo ważne jest to, aby te informacje dotarły do osób, które będą podejmowały decyzje w zakresie „Tarczy Wschód”. Wyjątkowo niekorzystne decyzje zostały już na przykład podjęte w kwestii budowy rowów melioracyjnych przy granicy, które mają rzekomo spowolnić posuwanie się czołgów przez ten region. Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że one trwale odwodnią ogromny teren, co będzie miało wyjątkowo negatywny efekt na zabezpieczenie granicy. O retencję wodną należy dbać, a rowy melioracyjne powinny zostać zlikwidowane. Powinniśmy odtwarzać bagna, mokradła, rozlewiska rzek, meandry rzeczne, lasy bagienne, i tak dalej. To są ekosystemy, które musimy wspierać i o nie dbać. Przy podejmowaniu takich decyzji konieczne jest zrozumienie jak działa hydrologia tego terenu.

Czy budowanie rowów melioracyjnych w kraju, który od lat zmaga się z suszą hydrologiczną, byłoby właściwym posunięciem?

MŻ: Kopanie rogów melioracyjnych to pomysł rodem z lat 50. Mówienie od melioracji w sytuacji, kiedy mamy stałe narastający deficyt wody, a w ciągu ostatnich kilku tygodni usłyszeliśmy o kilku pożarach w Puszczy Białowieskiej, jest skrajnie nieodpowiedzialne. Pożary wybuchają przecież właśnie dlatego, że woda, między innymi przez rowy melioracyjne, ucieka z ekosystemu. Jej zatrzymywanie jest wyjątkowo istotne zarówno dla obronności Polski, jak i dla prawidłowego funkcjonowania ekosystemu Puszczy Białowieskiej. Zmiany klimatu postępują w takim tempie, że należy się spodziewać, iż problem będzie narastać. To, jakie działania podejmiemy dzisiaj, determinuje naszą przyszłość.

Klimat i ludzie
Dania wprowadzi podatek od emisji CO2 w rolnictwie. To pierwszy taki kraj na świecie
Klimat i ludzie
Talibowie na szczycie klimatycznym w Baku. Chcą rozmawiać o zmianach klimatu
Klimat i ludzie
Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłaszają nowy plan klimatyczny. „To greenwashing”
Klimat i ludzie
Nowe odkrycie dotyczące roślin. Przełom w badaniach nad zmianami klimatu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Klimat i ludzie
Tegoroczna powódź może być groźna dla Bałtyku. Wyniki badań polskich naukowców