Kolektyw Wilczyce to grupa założona w celu ochrony Puszczy Karpackiej. Grupa jest anonimowa – aktywistki i aktywiści posługują się pseudonimami, a na głowach noszą wilcze maski. O przyrodę chcą walczyć, jak deklarują, „bez hierarchii, dominacji ludzi nad innymi istotami, patriarchatu, queerfobii i faszyzmu”, a ich działania są kontynuacją apelu noblistki Olgi Tokarczuk do Lasów Państwowych o ochronę przed wycinką wydzielenia 219a, jednego z ostatnich dzikich fragmentów puszczy.
Czytaj też: Młodzi aktywiści: dlaczego działamy na rzecz klimatu?
Działka 219a jest otuliną Bieszczadzkiego Parku Narodowego, znajduje się na obszarze Natura 2000 „Bieszczady”, w granicach Nadleśnictwa Stuposiany. Rosną tam głównie buki i jodły (nawet 160-letnie), a większość terenu należy do klasy A, czyli drzewostanów, które zachowały do 1945 roku charakter pierwotny. Obszar jest również chroniony z uwagi na zaliczanie się do kategorii lasów wodochronnych (kategorię tę nadały zresztą Lasy Państwowe), co oznacza, że jego pozaprodukcyjną funkcją gospodarczą jest magazynowanie wody.
Wilczyce informują w mediach społecznościowych o działaniach Lasów Państwowych, wytykając im błędy i nawołując do ochrony bezcennego dziedzictwa przyrody. „Gdy jednym z najpilniejszych celów ogólnoplanetarnych jest ochrona bioróżnorodności, Lasy Państwowe utrzymują, że zakres terytorialny Parków Narodowych, wynoszący zaledwie 1% powierzchni kraju, w zupełności wystarczy i konsekwentnie blokują dążenia do poszerzenia stref ochrony.
Gdy sytuacja kryzysu klimatycznego wymaga radykalnej zmiany postawy ludzi wobec przyrody, Lasy Państwowe trzymają się kurczowo paradygmatu skrajnego antropocentryzmu. Dlaczego wycinać i wywozić 30% drzew z prastarego lasu? Lasy Państwowe tłumaczą: Bo inaczej nie przetrwa!”.