Świat ogranicza użycie plastiku, a Bruksela – eksport śmieci

Tworzywa sztuczne to zarówno produkt, jak i odpad. Z rosnącą górą światowych śmieci walczą Unia Europejska i ONZ.

Publikacja: 29.11.2023 18:00

430 mln ton plastiku produkuje co roku ludzkość

430 mln ton plastiku produkuje co roku ludzkość

Foto: adobestock

Problem zalewających świat tworzyw, których szybko się pozbywamy, jest kolosalny. Ludzkość produkuje 430 mln ton plastiku co roku, z czego dwie trzecie niemal natychmiast ląduje w śmieciach. To aż 280 mln ton plastiku, którego wytwarzania moglibyśmy w dużej mierze uniknąć.

Jeśli nic się nie zmieni, ta produkcja może się potroić do 2060 r., potęgując zarówno katastrofę ekologiczną, jak i logistyczne wyzwanie związane ze składowaniem, recyklingiem itp. Według szacunków ONZ roczne społeczne i środowiskowe koszty związane z zanieczyszczeniem plastikiem są szacowane na… 1,5 biliona dolarów rocznie.

– Mikrodrobiny plastiku znajdują się w całym naszym ciele: w płucach, we krwi i w łożyskach kobiet w ciąży. Położenie kresu zanieczyszczeniu plastikiem ma na celu również ochronę naszego zdrowia – pisze Organizacja Narodów Zjednoczonych na X, czyli niegdysiejszym Twitterze. Wpis nie powstał bez przyczyny – ONZ pokonała właśnie kolejną rundę negocjacji w kenijskim Nairobi w sprawie traktatu, który miałoby podpisać możliwie najwięcej krajów. Zmierzałby on do wprowadzenia wspólnych reguł obchodzenia się z problemem tworzyw sztucznych.

Z przyjęcia nowego podejścia do gospodarki tworzywami sztucznymi są też korzyści. Branża po przemianach, czyli wprowadzeniu nowej gospodarka związanej z plastikiem, mogłaby stworzyć do 2040 roku nawet 700 tys. dodatkowych miejsc pracy – szacuje ONZ. To kluczowy argument przemawiający za odważnym zmierzeniem się z wyzwaniem.

Ale mimo tak ogromnego wysiłku włożonego w naprawę sytuacji pojawiają się wciąż nowe zaburzenia i nierównowagi. O jednej z nich także piszemy na kolejnych stronach: rośnie import do Europy „udawanego” recyklatu z krajów azjatyckich. Do krajów Unii spływają oryginalne tworzywa sztuczne, udające surowiec z odzysku, o dużo niższej cenie niż unijny recyklat. Zaburza to więc budowany mozolnie unijny rynek gospodarki obiegu zamkniętego, w której – za sprawą sporego wysiłku biznesu – zrobiono miejsce na rynku na tworzywa sztuczne z drugiego obiegu, pochodzące z recyklingu, co ma służyć ochronie środowiska i zmniejszać ilość trafiających do niego odpadów.

Z kolei, gdy chodzi o odpady – tu też mechanizmy i narzędzia wdrażane przez Unię Europejską skłaniają do snucia pesymistycznych wniosków.

Nadchodzą bowiem nowe unijne przepisy, które zagwarantują, że UE weźmie na siebie większą odpowiedzialność za swoje odpady i „nie będzie wywozić swoich wyzwań środowiskowych do państw trzecich”. Przepisy mają też prowadzić do zwiększenia produkcji surowców z przetworzonych odpadów – w myśl zapisów Europejskiego Zielonego Ładu i filozofii gospodarki obiegu zamkniętego.

Mówiąc wprost, chodzi o ukrócenie swoistego greenwashingu – tyle że w państwowym wydaniu: część państw pozbywa się bowiem swoich śmieci, przerzucając je do krajów biedniejszych, a oficjalnie deklarując sukcesy w polityce klimatycznej i ekologicznej.

Dlatego UE zakaże wywożenia odpadów tworzyw sztucznych z UE do państw nienależących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.

Udawany recykling

Problem jest globalny, ale opisywanie go zacząć trzeba od naszego polskiego – i unijnego – podwórka. Unia Europejska jest w trakcie wielkich zmian: budowania Zielonego Ładu, w tym domykania cyrkularności obiegu odpadów. By zapewnić obrót surowcami pochodzącymi z recyklingu, Bruksela domaga się, by nowe opakowania zawierały określoną domieszkę recyklatu – czyli surowca z przetworzonych opakowań starych.

Tymczasem – jak już wspomnieliśmy – polska branża przetwórców bije na alarm, że do Europy trafia bardzo tani surowiec z Azji, który według polskich przedsiębiorców takim recyklatem nie jest. Przynajmniej sądząc po czystości granulatu – raczej są to surowce oryginalne, choć dokumenty formalnie uznają ten surowiec za recyklat. Import bardzo taniego surowca spoza UE zaburza równowagę gospodarki odpadami na rynku wewnętrznym: unijny recyklat, wytworzony z odpadów i zgodnie z unijnymi normami środowiskowymi – w porównaniu z dostawami z Azji – jest droższy i traci klientów.

– Zjawisko importowanego materiału spoza EU jest o tyle niebezpieczne, iż może całkowicie zaprzepaścić budowany od wielu lat rynek recyklatów i recyklingu. Producenci materiałów z tworzyw sztucznych oczekują od recyklerów w Polsce i Unii Europejskiej, że oferowany przez nas materiał będzie na podobnym poziomie cenowym – mówi „Rzeczpospolitej” Beata Szynkiewicz-Razik, dyrektor handlowy PRT Radomsko, firmy wytwarzającej regranulat z butelek PET, należącej do międzynarodowej firmy ALPLA.

Ekspertka tłumaczy, że w praktyce, biorąc pod uwagę koszty gazu, energii, pracowników i serwisów oferowanie rPetu po cenach importu z Azji jest absolutnie niewykonalne. – Do tego dochodzi koszt surowca, który w przypadku produkcji rPET do kontaktu z żywnością możemy wykorzystać tylko w 65 proc. Pozostałą ilość 35 proc. musimy zagospodarować, często odpłatnie – tłumaczy Szynkiewicz-Razik.

Dodatkowo na mechanizm ten niekorzystnie wpływa poziom odzysku odpadów, który szacuje się dla butelek PET w Polsce na poziomie 50 proc. – Niedostateczna ilość oraz brak możliwości importowania tańszego surowca spoza krajów UE powoduje niestabilność cen produkowanego materiału (z tendencją do wysokich cen zimą, niższych latem) – tłumaczy przedstawicielka PRT Radomsko. W tym wypadku surowiec oznacza butelki PET gotowe do przetworzenia.

Nasza rozmówczyni podkreśla, że trzeba po prostu przyjąć, że materiał z recyklingu jest kosztowny. Ale pomijając koszty stałe czy surowiec, trzeba mieć na uwadze bezpieczeństwo procesu produkcji, a także – a może przede wszystkim – że z ich surowców powstają opakowania na żywności dla ludzi. Ich jakość i bezpieczeństwo są priorytetem, na którym nie można z całych sił oszczędzać.

Jak zauważa Szynkiewicz-Razik, spowodowane importem taniego recyklatu obniżki cen mogą doprowadzić do zamknięcia zakładów recyklingowych. Na skalę zjawiska wskazują dane z raportu Stowarzyszenia Polski Recykling – już ponad 70 proc. firm recyklingowych w Polsce obniżyło swoje moce przerobowe. W tym ponad połowa nawet o ok. 50 proc. Od wybuchu wojny w Ukrainie ponad 60 proc. firm recyklingowych spotkało się z dostępnymi na rynku tanimi rosyjskimi surowcami pierwotnymi. Oczywiście, po zaniżonych cenach. Dodatkowo w tym samym czasie połowa firm recyklingowych spotkała się z nieuczciwą konkurencją ze strony producentów z Indii, krajów arabskich oraz Chin.

– Mam wątpliwości, czy importowany materiał jest recyklatem. Uważam, iż przy obecnej cenie granulatu pierwotnego jest to ten sam materiał – mówi Szynkiewicz-Razik, która obawia się, że w efekcie walki cenowej z importerami już w 2025 r. nie będzie w Polsce zakładów, które będą mogły przetwarzać tworzywa sztuczne.

Jej zdaniem potrzebne jest wsparcie dla sektora recyklingu w postaci odpowiednich zapisów, uregulowania importu materiałów, wskazania wprost źródeł pochodzenia. Ze spółką rozmawialiśmy przy okazji debaty o wprowadzaniu Gospodarki Obiegu Zamkniętego w Polsce i budowaniu systemu kaucyjnego. Wprawdzie jeszcze pół roku temu mniejsi producenci napojów obawiali się, że może zabraknąć dla nich recyklatu, jeśli „kolejkę” zajmą im najwięksi producenci – jednak spółka, która jest dziś praktycznie jedynym producentem rPetu do celów spożywczych w Polsce, zapewnia, że obecnie przerabia rocznie około 50 tys. butelek PET. Ale w 2024 r. ma to być ponad 70 tys. butelek, wiec tyle, by zaspokoić potrzeby rPetu polskiej branży napojowej.

ONZ : runda za rundą

Zanieczyszczenie plastikiem to często – w pewnym uproszczeniu – przerzucanie stworzonych przez siebie problemów na innych.

Chodzi tu np. o zrzucanie obciążeń środowiskowych między krajami bardziej i mniej rozwiniętymi. Bogatszy Zachód wprowadza na rynek nadmierną ilość plastiku, który – zwłaszcza używany w opakowaniach – jest wykorzystywany bardzo krótko, za to potem jest trwałym wyzwaniem środowiskowym.

Problem dotyczy nie tylko opakowań, ale i ubrań, które – podobnie jak „oficjalne” odpady – są często zsyłane do krajów afrykańskich pod pozorem handlu. W rzeczywistości większość z nich jest już wtedy tekstylnymi odpadami, często z poliestru. Nie mówiąc o tym, że to także obciążanie przyszłych pokoleń, które nie miały wpływu na dzisiejsze decyzje, ale będą ponosiły ich koszty. Przy rozwiązaniu kwestii recyklingu lub utylizacji plastiku, zwłaszcza odpadów z tworzyw sztucznych, pojawia się wiele innych wyzwań środowiskowych, a także finansowych, społecznych czy nawet – prawnych. Kraje starają się znaleźć odpowiedzi na te pytania – każde we własnym zakresie, wyjątkiem jest Unia Europejska, która szuka rozwiązań dla 27 swoich członków i coraz częściej też sięga po rozporządzenia, a nie dyrektywy, by zapewnić jednolite wdrażanie przepisów i brak opóźnień.

Polska może wywoływać tu potężny ból głowy, jeśli pomyślimy o kilkuletnich (!) opóźnieniach we wdrażaniu dyrektyw środowiskowych dotyczących jednorazowego plastiku czy opakowań. Nie mówiąc o Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta, która nie doczekała się nadal swojej ustawy i będzie gorącym kartoflem przerzuconym nowemu ministrowi klimatu i środowiska przez niezaangażowanych poprzedników.

Ze znaczenia wspólnych ustaleń zdaje sobie też sprawę Organizacja Narodów Zjednoczonych, która w swoim tempie, czyli w procesie rozpisanym na lata, pracuje nad pierwszym ogólnoświatowym traktatem regulującym obchodzenie się z plastikiem. 19 listopada zakończyła się w Nairobi kolejna, trzecia już runda negocjacyjna (tzw. INC-3), której celem jest stworzenie instrumentu prawnego opartego na kompleksowym podejściu, obejmującym cały cykl życia plastiku. Imponująca była skala zainteresowania ze strony świata: w negocjacjach wzięło udział 1,9 tys. delegatów z 161 krajów członkowskich oraz... ponad 318 organizacji, w tym oczywiście także z Unii Europejskiej.

Organizatorzy mówią rzeczy oczywiste: że są potrzebne zmiany. Te oczywistości trzeba jednak powiedzieć na odpowiednim poziomie organizacyjnym. Dlatego tak ważne są słowa ekspertów ONZ – bo szansa, że zmiany mogą być wdrożone na skalę światową, daje nadzieje na wyjście z plastikowego impasu.

– Aby poradzić sobie z zanieczyszczeniem plastikiem, ludzkość musi się zmienić. Musimy zmienić sposób, w jaki konsumujemy, w jaki produkujemy i w jaki pozbywamy się odpadów. Taka jest rzeczywistość naszego świata. Zmiana jest nieunikniona. Ten traktat, ten instrument, nad którym pracujemy, jest pierwszym klockiem domina w tej zmianie. Przynieśmy go do domu. Niech rozpocznie się zmiana – powiedział prezydent Kenii William Ruto podczas otwarcia sesji.

– Musimy używać mniej materiałów pierwotnych, mniej plastiku i żadnych szkodliwych chemikaliów. Musimy zapewnić, że wydajniej wykorzystujemy oraz ponownie wykorzystujemy i poddajemy recyklingowi zasoby. I bezpiecznie utylizować to, co pozostało – mówiła na rozpoczęcie trzeciej rundy rokowań Inger Andersen, dyrektor wykonawcza Programu Środowiskowego ONZ (UNEP).

Dodajmy, że trzecia runda nie była ostatnią, czwarta będzie w kanadyjskiej Ottawie w kwietniu 2024 r., a piąta – w listopadzie lub grudniu w Korei Południowej. Traktat dopiero się wykluwa, nowym szefem komitetu INC został ambasador Ekwadoru przy ONZ Luis Vayas Valdivieso. ONZ chce uzyskać instrument, który zajmuje się pełnym cyklem życia produktów z tworzyw, od polimeru po zanieczyszczenie, od produktu po opakowanie.

Przedstawiciel UE w swojej mowie zwrócił uwagę, że mamy obecnie potrójny kryzys planetarny – związany ze zmianą klimatu, utratą różnorodności biologicznej i zanieczyszczeniem środowiska. – Potrzebujemy instrumentu zawierającego prawnie wiążące zobowiązania w całym cyklu życia tworzyw sztucznych. Taki instrument upoważni kraje do podjęcia odpowiednich środków egzekwowania prawa, aby położyć kres zanieczyszczeniu tworzywami sztucznymi – mówił w Nairobi wysłannik UE.

Dodał, że zmiana paradygmatu w produkcji, konsumpcji oraz zarządzaniu tworzywami sztucznymi i odpadami z tworzyw sztucznych oznacza korzyści ekonomiczne i możliwości biznesowe.

UE sięga po kary

W listopadzie miało miejsce jeszcze jedno znaczące wydarzenie dla ochrony środowiska: Parlament Europejski osiągnął polityczne porozumienie w sprawie przewozu odpadów. Unia chce zabronić wywozu odpadów tworzyw sztucznych z UE do państw nienależących do OECD. – UE dąży do zapobiegania degradacji i zanieczyszczeniu środowiska w państwach trzecich powodowanym przez odpady z tworzyw sztucznych wytwarzanych w UE – napisała KE w informacji prasowej.

Co w takim razie z odpadami? Ewentualny wywóz będzie możliwy za około pięć lat, ale można tu dostrzec, niestety, spory potencjał dla greenwashingu, ponieważ odpady „nadające się do recyklingu” (a przy odpowiednio przymkniętych oczach nadaje się ich naprawdę wiele) będą wywożone z UE do państw nienależących do OECD, jeśli te kraje zapewnią możliwość postępowania z nimi w sposób zrównoważony. Łatwiejsze ma być jednak wysyłanie odpadów do recyklingu w UE (do tej pory odpadom łatwo było zniknąć w łańcuchu dostaw).

Z tymi przepisami połączone są kolejne, czyli zaostrzenie kar za nielegalny handel dzięki nowej dyrektywie w sprawie przestępstw przeciwko środowisku. Tu także parlament dogadał się z Radą, więc możemy się spodziewać kontynuowania prac.

Opinia partnera:
Anna Kozera-Szałkowska, dyrektor zarządzająca Fundacji PlasticsEurope Polska.

Tworzywa sztuczne są materiałem o strategicznym znaczeniu dla europejskiej gospodarki. Europejski łańcuch wartości obejmujący producentów, przetwórców, firmy zajmujące się zagospodarowaniem odpadów i producentów maszyn zatrudniał w 2021 r. w UE ponad 1,5 mln osób w 52 tys. przedsiębiorstw i wygenerował obrót o wartości ponad 400 mld euro. Tworzywa sztuczne wykorzystuje się w niemal każdym sektorze gospodarki, w tym motoryzacyjnym, budowlanym, opakowaniowym, dóbr konsumpcyjnych, ochronie zdrowia czy energii odnawialnej. Ze względu na szczególne właściwości tworzyw sztucznych w wielu zastosowaniach nie ma alternatyw z innych materiałów o podobnej funkcjonalności. Próby zastępowania tworzyw tam, gdzie się je obecnie wykorzystuje, często skutkują zwiększoną emisją gazów cieplarnianych.
Obecnie jednak europejski przemysł jest poddawany silnej presji związanej z globalną konkurencją. W latach 80. ubiegłego wieku udział Europy w światowej produkcji tworzyw sztucznych wynosił jedną trzecią, dziś to ok. 14 proc. Zmniejszenie konkurencyjności na tle świata oznacza, że Europa stopniowo zmienia się z rynku eksportowego w rynek importowy, a to niesie ze sobą poważne konsekwencje dla jej strategicznej autonomii. Pogłębianie się obecnej sytuacji grozi zależnością od importu tworzyw i wyrobów z tworzyw (notabene nie zawsze spełniających unijne standardy zrównoważonego rozwoju), a także podważeniem rentowności wielu zależnych od tworzyw gałęzi przemysłu w Europie. Ograniczona zostanie również zdolność niemal całego europejskiego przemysłu do inwestowania w transformację.
Mając jednocześnie świadomość znaczenia branży dla europejskiej gospodarki i społeczeństwa oraz w świetle unijnych celów klimatycznych, Plastics Europe wraz z firmami członkowskimi i przy wsparciu Deloitte stworzyło mapę drogową, która pomoże sektorowi w osiągnięciu stabilnej, konkurencyjnej i zrównoważonej przyszłości. Mapa The Plastics Transition ustanawia ścieżkę prowadzącą do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych z całego systemu tworzyw sztucznych o 28 proc. do 2030 r. i do zerowych emisji netto do 2050 r. Przewiduje się przy tym stopniowe zastępowanie tworzyw sztucznych wytwarzanych z surowców kopalnych, szacując, że cyrkularne tworzywa sztuczne mogłyby zaspokoić 25 proc. zapotrzebowania w Europie w 2030 r. i 65 proc. do 2050 r. Deloitte wylicza, że wszystkie dodatkowe inwestycje i koszty operacyjne przeznaczone na zeroemisyjną i cyrkularną produkcję wyniosłyby blisko 235 miliardów euro.
Zadanie określone w The Plastics Transition jest zbyt kompleksowe i obejmujące zbyt wiele obszarów, aby ktokolwiek mógł mu podołać w pojedynkę. Dlatego apelujemy do decydentów i partnerów z łańcucha wartości, abyśmy nauczyli się lepiej słuchać siebie nawzajem i współpracować ze sobą. By promować tę współpracę, Plastics Europe wezwało Komisję Europejską do zainicjowania dialogu na rzecz czystej transformacji (Clean Transition Dialogue) dla europejskiego systemu tworzyw sztucznych. Jesteśmy przekonani, że do odniesienia sukcesu potrzebne są nam zdecydowane działania, ścisła współpraca i wyraźna wola polityczna. Decyzje podejmowane w ciągu najbliższych lat zaważą na tym, czy i jak szybko uda nam się zrealizować ambitne założenia przedstawione w mapie drogowej.

WOK2023

WOK2023

Problem zalewających świat tworzyw, których szybko się pozbywamy, jest kolosalny. Ludzkość produkuje 430 mln ton plastiku co roku, z czego dwie trzecie niemal natychmiast ląduje w śmieciach. To aż 280 mln ton plastiku, którego wytwarzania moglibyśmy w dużej mierze uniknąć.

Jeśli nic się nie zmieni, ta produkcja może się potroić do 2060 r., potęgując zarówno katastrofę ekologiczną, jak i logistyczne wyzwanie związane ze składowaniem, recyklingiem itp. Według szacunków ONZ roczne społeczne i środowiskowe koszty związane z zanieczyszczeniem plastikiem są szacowane na… 1,5 biliona dolarów rocznie.

Pozostało 96% artykułu
Walka o klimat
Tylko zielona chemia ma przyszłość
Walka o klimat
Korzyści dalece większe niż koszty
Walka o klimat
W Polsce brakuje wizji systemu gospodarki odpadami
Walka o klimat
Wyzwania zielonej transformacji branży chemicznej
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Obowiązkowa pozycja w budżecie inwestycji