Czy warto rodzić dzieci w dobie kryzysu klimatycznego?

Na decyzję o posiadaniu dzieci lub nie, ma z reguły wpływ cały szereg różnych czynników, od pozycji zawodowej, poprzez sytuację związkową i wymarzony model rodziny, aż po całościową wizję swojego życia.

Publikacja: 22.01.2021 09:32

Markus Spiske/ Unsplash

Markus Spiske/ Unsplash

Foto: Markus Spiske/ Unsplash

Pokolenie millennialsów – moje pokolenie, najpierw musiało mierzyć się z realiami kryzysu finansowego z 2008 roku, teraz zaś żyje ze świadomością, że znacznie poważniejszym problemem jest kryzys klimatyczny. To, co wcześniej zamiatali pod dywan przedstawiciele pokolenia X, dla nas stanowi realny i solidny argument w dyskusji o posiadaniu dzieci. I mimo, że millenialsi w oczach starszych pokoleń często jawią się jako osoby nieodpowiedzialne, egoistyczne i roszczeniowe, to rozważanie nad etyką posiadania dzieci w obliczu katastrofy klimatycznej wydaje się być rozsądne. I uzasadnione, bo rozmnażamy się na potęgę, a dzięki poprawie warunków życia i rozwojowi współczesnej medycyny stosunkowo szybko i sprawnie radzimy sobie z chorobami, które mogłyby nas zdziesiątkować.

Szacuje się, że do 2050 roku będzie nas na świecie niemal 10 miliardów. Czy wystarczy dla nas żywności, wody i… miejsca? Czy dzieci, które przyjdą teraz na świat, będą musiały walczyć o przetrwanie w coraz bardziej gorącym klimacie? Czy będą musiały zdobywać wodę i pożywienie?

W artykule opublikowanym w czasopiśmie Frontiers in Conservation Science, 17 naukowców ze Stanów Zjednoczonych, Meksyku i Australii opisało trzy największe zagrożenia, przed którymi stoi życie na Ziemi: zakłócenia klimatyczne, spadek różnorodności biologicznej oraz nadmierna konsumpcja i przeludnienie. Wydaje się więc, że kwestię posiadania dzieci należy  rozważać nie tylko w kontekście przyszłości własnego potomstwa, ale też przez pryzmat odpowiedzialności klimatycznej.

W Australii coraz popularniejszy wśród wegan płci męskiej staje się zabieg wazektomii, na który decydują się, żeby definitywnie uniknąć szansy na powołanie do życia kolejnych osób, które statystycznie przez 80 lat będą generowały emisje gazów cieplarnianych. Radykalne podejście? Z pewnością kontrowersyjne, ale niepozbawione konsekwencji i logiki.

Wszak weganizm, poza szacunkiem do zwierząt i niezgodą na ich cierpienie, ma również wymiar ekologiczny. Hodowle zwierząt generują potężne ilości gazów cieplarnianych i w ogromnym stopniu przyczyniają się do katastrofy klimatycznej, a także prowadzą do wylesiania terenów pod uprawę soi, która w zdecydowanej większości przeznaczona jest na paszę dla zwierząt.

Czytaj też: Pożary znów pustoszą Australię – a to dopiero początek

Podejście młodych Australijczyków jest również zrozumiałe z uwagi na fakt, że ich kraj od lat dotkliwie odczuwa skutki zmian klimatycznych – od lat 70. ubiegłego wieku opady deszczu spadły o 10-20%, średnie roczne temperatury wzrosły o 1°C i a podatność na ekstremalne upały, pożary buszu, susze i powodzie, wciąż rośnie. Australia nie jest jednak wyjątkiem – skutki kryzysu klimatycznego są odczuwalne na całym świecie i będą się pogłębiać.

Barry Walters, profesor medycyny położniczej opublikował w Australian Medical Journal artykuł, w którym napisał, że „antropogeniczne gazy cieplarniane stanowią największe źródło zanieczyszczeń, ze zdecydowanie największym udziałem ludzi w krajach rozwiniętych”.

Zgodnie z badaniami z 2017 roku, 4 najważniejsze sposoby na ograniczenie emisji to: nieposiadanie dziecka (co przekłada się na 58,6 tony ekwiwalentu CO2 rocznie mniej), rezygnacja z samochodu (2,4 t CO2e zaoszczędzone rocznie), unikanie podróży samolotem (1,6 tCO2e mniej przy locie transatlantyckim w dwie strony) i przejście na dietę roślinną (0,8 t CO2e rocznie mniej). Nie ulega wątpliwości, że patrząc jedynie przez pryzmat korzyści środowiskowych, nikt nie miałby problemu z podjęciem decyzji.

Nie uważam jednak, żeby etyczne było narzucanie komukolwiek bezdzietności w imię tzw. wspólnego dobra. Ale może warto iść w ślady Meghan Markle i księcia Harry’ego, którzy zdecydowali – tłumacząc to troską o środowisko – że poprzestaną na dwójce potomstwa? Oraz, że ich dzieci będą karmione wegańsko.

Pokolenie millennialsów – moje pokolenie, najpierw musiało mierzyć się z realiami kryzysu finansowego z 2008 roku, teraz zaś żyje ze świadomością, że znacznie poważniejszym problemem jest kryzys klimatyczny. To, co wcześniej zamiatali pod dywan przedstawiciele pokolenia X, dla nas stanowi realny i solidny argument w dyskusji o posiadaniu dzieci. I mimo, że millenialsi w oczach starszych pokoleń często jawią się jako osoby nieodpowiedzialne, egoistyczne i roszczeniowe, to rozważanie nad etyką posiadania dzieci w obliczu katastrofy klimatycznej wydaje się być rozsądne. I uzasadnione, bo rozmnażamy się na potęgę, a dzięki poprawie warunków życia i rozwojowi współczesnej medycyny stosunkowo szybko i sprawnie radzimy sobie z chorobami, które mogłyby nas zdziesiątkować.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Moim zdaniem
Prof. Jarosław Całka: skażenie mikroplastikiem wymusza zmianę myślenia
Moim zdaniem
Flisowska: Pakiet Fit for 55 to nie jest dokument, który można zawetować
Moim zdaniem
Ciborska: Gazowa zdrada Komisji Europejskiej podczas COP 26
Moim zdaniem
Przez testy kosmetyków na zwierzętach cierpi całe środowisko
Moim zdaniem
Chiny muszą wybrać: wieprzowina czy neutralność klimatyczna