Wyczekiwana przez biznes liberalizacja ustawy odległościowej, tzw. 10H (to zakaz budowy turbin wiatrowych w sąsiedztwie budynków mieszkalnych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbin), powinna stać się impulsem dla rozwoju sektora energetyki wiatrowej w naszym kraju. O ile jednak można zakładać, że zmiany regulacyjne uruchomią inwestycje w energetyce wiatrowej na lądzie, o tyle pozostaje pytanie o stan regulacji dla projektów morskich farm wiatrowych.
Czy plany rozwoju tej ostatniej oznaczają, że w obecnej dekadzie morska energetyka wiatrowa (MEW) będzie się rozwijać dynamicznie, ale później tempo może spadać? Jakie są bariery dla inwestycji offshore? Jak wygląda finansowanie projektów wiatrowych na morzu? Na ile morskie farmy wiatrowe przyczynią się do odsunięcia widma kryzysu energetycznego od Polski? Co zrobić, aby tak się stało? To pytania, na które szukali odpowiedzi eksperci podczas debaty „Wiatr od morza. Jakie znaczenie dla energetyki i naszych rachunków będą miały morskie farmy wiatrowe”, zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” w ramach cyklu „Walka o klimat”.
Oczekiwania i wyzwania
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), wskazywał, że oczekiwania wobec morskiej energetyki wiatrowej na terenie polskiej strefy Bałtyku są ogromne, na inwestorów wywierana jest presja. Jednak projekty te wiążą się z wieloma wyzwaniami.
– Są to przede wszystkim kwestie regulacyjne i administracyjne, czyli sztuczne bariery, które przeszkadzają w realizacji pierwszych projektów. Po drugie, to utrudnienia związane z infrastrukturą krytyczną dla rozwoju MEW. Potrzebujemy wsparcia i zdecydowanego działania administracji centralnej, aby inwestycje w port instalacyjny nie opóźniały się. Jednym z większych problemów może być dostępność floty instalacyjnej, a później serwisowej dla realizowanych projektów. Tutaj kluczowe jest zadbanie o jak największy udział local content w tym procesie, m.in. poprzez zaangażowanie polskich projektantów i stoczni, które mają ogromne doświadczenie i możliwości w tym zakresie. A po trzecie, potrzebna jest zmiana planu zagospodarowania obszarów morskich, która umożliwi inwestorom planowanie projektów na przyszłość. To trzy kluczowe problemy, z którymi inwestorzy borykają się dzisiaj, układając harmonogramy działania – wymieniał Janusz Gajowiecki.
– Z kolei do celu przybliżają nas chęci, dostępne finansowanie i postęp technologiczny, który umożliwia lepsze niż dwa czy trzy lata temu wykorzystanie danej lokalizacji, a także obszarów, które do tej pory w ogóle nie były dostępne, poprzez chociażby wykorzystanie pływających fundamentów. Mimo to ze wspomnianych powodów nie sięgamy jeszcze po te rozwiązania i z zaniepokojeniem patrzymy na rozwój sytuacji – stwierdził prezes PSEW.