Morskie farmy wiatrowe w Polsce czekają na zmiany regulacji

Zdaniem przedstawicieli biznesu regulacje dotyczące morskich farm wiatrowych powinny zostać pilnie dostosowane do zmieniających się warunków w otoczeniu gospodarczym, m.in. znacznego osłabienia złotego.

Publikacja: 18.10.2022 09:00

Wyczekiwana przez biznes liberalizacja ustawy odległościowej, tzw. 10H (to zakaz budowy turbin wiatrowych w sąsiedztwie budynków mieszkalnych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbin), powinna stać się impulsem dla rozwoju sektora energetyki wiatrowej w naszym kraju. O ile jednak można zakładać, że zmiany regulacyjne uruchomią inwestycje w energetyce wiatrowej na lądzie, o tyle pozostaje pytanie o stan regulacji dla projektów morskich farm wiatrowych.

Czy plany rozwoju tej ostatniej oznaczają, że w obecnej dekadzie morska energetyka wiatrowa (MEW) będzie się rozwijać dynamicznie, ale później tempo może spadać? Jakie są bariery dla inwestycji offshore? Jak wygląda finansowanie projektów wiatrowych na morzu? Na ile morskie farmy wiatrowe przyczynią się do odsunięcia widma kryzysu energetycznego od Polski? Co zrobić, aby tak się stało? To pytania, na które szukali odpowiedzi eksperci podczas debaty „Wiatr od morza. Jakie znaczenie dla energetyki i naszych rachunków będą miały morskie farmy wiatrowe”, zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” w ramach cyklu „Walka o klimat”.

Oczekiwania i wyzwania

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), wskazywał, że oczekiwania wobec morskiej energetyki wiatrowej na terenie polskiej strefy Bałtyku są ogromne, na inwestorów wywierana jest presja. Jednak projekty te wiążą się z wieloma wyzwaniami.

– Są to przede wszystkim kwestie regulacyjne i administracyjne, czyli sztuczne bariery, które przeszkadzają w realizacji pierwszych projektów. Po drugie, to utrudnienia związane z infrastrukturą krytyczną dla rozwoju MEW. Potrzebujemy wsparcia i zdecydowanego działania administracji centralnej, aby inwestycje w port instalacyjny nie opóźniały się. Jednym z większych problemów może być dostępność floty instalacyjnej, a później serwisowej dla realizowanych projektów. Tutaj kluczowe jest zadbanie o jak największy udział local content w tym procesie, m.in. poprzez zaangażowanie polskich projektantów i stoczni, które mają ogromne doświadczenie i możliwości w tym zakresie. A po trzecie, potrzebna jest zmiana planu zagospodarowania obszarów morskich, która umożliwi inwestorom planowanie projektów na przyszłość. To trzy kluczowe problemy, z którymi inwestorzy borykają się dzisiaj, układając harmonogramy działania – wymieniał Janusz Gajowiecki.

– Z kolei do celu przybliżają nas chęci, dostępne finansowanie i postęp technologiczny, który umożliwia lepsze niż dwa czy trzy lata temu wykorzystanie danej lokalizacji, a także obszarów, które do tej pory w ogóle nie były dostępne, poprzez chociażby wykorzystanie pływających fundamentów. Mimo to ze wspomnianych powodów nie sięgamy jeszcze po te rozwiązania i z zaniepokojeniem patrzymy na rozwój sytuacji – stwierdził prezes PSEW.

Jego zdaniem w Polsce brakuje osoby, np. pełnomocnika rządu ds. MEW, do koordynacji rozwiązywania tych problemów i usuwania barier szybko i skutecznie. – Chcielibyśmy, by pierwsze elektrownie wiatrowe powstały już w 2026/2027 r. Jednak na przeszkodzie mogą stanąć wspomniane bariery. Mówimy o kluczowych zmianach w prawie, które zdecydują o tym, czy zostanie zrealizowana pierwsza faza budowy morskiej energetyki wiatrowej. Bez tego inwestorzy nie podejmą decyzji o budowie morskich farm wiatrowych w 2022 roku – uważa Janusz Gajowiecki.

Potrzebne zmiany?

I sprecyzował, o co chodzi. – Zmiany te wynikają ze zmieniającego się otoczenia gospodarczego, w szczególności chodzi o czynniki makroekonomiczne i sytuację międzynarodową, związaną także z wojną i pandemią. Wystąpiły one już po wyznaczeniu ceny maksymalnej wsparcia dla pierwszej fazy rozwoju morskich farm wiatrowych. Przypomnę, że chodzi o pierwszych 6 gigawatów – powiedział Janusz Gajowiecki. – Oczekiwane zmiany przekładają się na brzmienie przepisów związane z osłabieniem złotego wobec innych walut. Zdaniem branży konieczne jest uwzględnienie sytuacji i umożliwienie wydatkowania i rozliczania środków w euro. Po drugie, chodzi o dookreślenie terminu, od którego liczona jest waloryzacja kontraktu różnicowego w ramach mechanizmu wsparcia. Ważne jest, żeby te przepisy weszły w życie do końca roku, bo inaczej realizacja projektów może mieć opóźnienie bądź wręcz do niej nie dojdzie. Dlatego apelujemy do rządu i parlamentu o jak najszybsze uwzględnienie stanowiska sektora MEW i wprowadzenie koniecznych zmian do ustawy o morskich farmach wiatrowych – dodał.

Technologie na fali

Historię ostatnich lat tworzenia energetyki wiatrowej przedstawiła Karolina Pietrzak, zastępca dyrektora ds. rozwoju w Simply Blue Group. Zwróciła uwagę, że rozwój technologii pozwolił na bardziej efektywną pracę samych turbin, jak i na pełniejsze wykorzystanie ich lokalizacji, co pozwoliło na znaczne zmniejszenie kosztów energii z morskich farm wiatrowych. W jakim kierunku sektor MEW zmierza obecnie?

– W Polsce pozwolenia na wznoszenie sztucznych wysp mieliśmy rozdane ponad dziesięć lat temu. Te projekty są zaawansowane, choć oczywiście borykają się z problemami wywołanymi kryzysem, który mamy w Europie i na świecie. Należy więc wspierać projekty i rozwijający się przemysł, który jest nieco opóźniony w stosunku do tego, co działo się w Europie. Ale widzimy potencjał i szansę w nowych technologiach, które wchodzą na rynek morskich farm wiatrowych, a które mogą się również rozwinąć w Polsce. Polska ma szansę, żeby zainwestować i stać się ważnym graczem nie tylko regionalnym, ale i światowym – podkreśliła Karolina Pietrzak. – Widzimy apetyty polskich firm, które są już zaangażowane w MEW. My, jako deweloper takich projektów, oczywiście wspieramy te ambicje, szczególnie że skupiamy się na przyszłych projektach, które będą posadowione w głębszych wodach, czyli na tzw. pływających farmach wiatrowych. Jak najbardziej widzimy potrzebę współpracy, żeby mieć wizję i plan długoterminowego rozwoju morskiej energetyki wiatrowej – dodała.

Także ona widzi potrzebę wskazania jasnych celów rozwoju sektora. – Chodzi na przykład o skalę, na którą będzie mógł liczyć cały przemysł morskiej energetyki wiatrowej w Polsce. Oczywiście jest to już w pewien sposób zapisane w polityce energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040). Natomiast uważam, że biorąc pod uwagę, że jest to jedyna taka wielkoskalowa technologia odnawialna, która będzie mogła zastąpić duże aktywa konwencjonalne, trzeba bardzo konkretnie wskazać, jakie cele obieramy i na tej podstawie wspierać przemysł, deweloperów w dążeniu do ich realizacji. Wszystkie narzędzia i technologie już są, poziom cen jest już właściwy – uważa przedstawicielka Simply Blue Group.

Konsekwencje opóźnień

Kacper Kostrzewa, dyrektor projektu BC-Wind należącego do Ocean Winds, zauważył, że pomimo opóźnień w realizacji projektów wiatrowych w Polsce w porównaniu z innymi rynkami zagranicznymi warto szukać korzyści z takiej sytuacji.

– Plusem na pewno jest to, że dziś możemy korzystać z rozwiązań sprawdzonych już w innych krajach, na siedmiu rynkach, gdzie Ocean Winds prowadzi inwestycje. Korzystamy między innymi z doświadczeń Wielkiej Brytanii, na przykład przy tworzeniu procesów wsparcia czy ustawy offshorowej. Cieszy nas, że Polska podąża podobną drogą co Wielka Brytania w podejściu do rozwoju rynku, gdzie podobnie jak tam, u nas także zostało podpisane porozumienie sektorowe – mówił Kacper Kostrzewa.

– Jednak kluczową lekcją dla nowych, rozwijających sektor morskiej energetyki wiatrowej krajów jest zaangażowanie w jego rozwój wszystkich uczestników rynku – zarówno organizacji pozarządowych, regulatorów, jak i podmiotów z łańcucha dostaw. Wszystkie te strony powinny współpracować, wspólnie rozwijając rynek. Wydaje się także, że w czasie, kiedy morska energetyka wiatrowa rozwija się już dynamicznie w Stanach Zjednoczonych i w Europie (np. w Wielkiej Brytanii i Francji), Polska ma szansę wejść w ten trend i znacznie przyspieszyć. Aby tak się stało, muszą jednak zostać spełnione pewne kluczowe warunki – wskazał przedstawiciel Ocean Winds.

– Jednym z takich warunków jest chociażby osiągnięcie efektu skali. W tej chwili różni deweloperzy rozwijają w Polsce projekty o łącznej mocy ok. 6 gigawatów. To oczywiście świetny start, rynek dąży w dobrą stronę. Natomiast dla dalszego rozwoju offshore wind w Polsce i łańcucha dostaw bardzo istotne jest, żeby projektów było coraz więcej, żebyśmy mieli stabilną wizję tego, dokąd zmierzamy i co chcemy osiągnąć. Potrzeba więcej zdecydowanych działań, więcej dynamiki i więcej stabilności. Rynki takie jak Polska są bardzo atrakcyjne dla inwestorów, ale ta atrakcyjność rośnie wraz z tym, im większą osiągają skalę – wyjaśniał Kacper Kostrzewa.

– Ocean Winds jest obecny na siedmiu międzynarodowych rynkach, między innymi na jednym z najbardziej rozwiniętych, czyli w Wielkiej Brytanii. Jesteśmy także w Polsce. Z dużym sukcesem rozwijamy jeden projekt, ale patrzymy już do przodu, na drugą fazę rozwoju MEW i mamy nadzieję również w niej uczestniczyć. Pojawiają się już też głosy o trzeciej fazie i to jest dyskusja, którą już teraz wszyscy powinniśmy odbyć, aby ten rynek faktycznie miał określone cele i perspektywy, tak, żeby zachęcić coraz więcej inwestorów i coraz więcej uczestników rynku do inwestowania. To z pewnością przyniesie wymierne efekty, jeżeli chodzi o łańcuch dostaw. To kolejny kluczowy aspekt, który próbujemy w Polsce rozwijać. Staramy się budować zarówno lokalny zespół do obsługi projektu BC-Wind i kolejnych, jak i wspierać rodzimy łańcuch dostawców, żeby łączyć specyfikę lokalnego rynku z doświadczeniem międzynarodowym, które przekazujemy między rynkami. Ale lokalny zespół będzie się rozwijał tylko w takim otoczeniu, w którym będzie istnieć stabilna i jasna wizja rozwoju rynku oraz odpowiednia podaż projektów – podkreślił przedstawiciel Ocean Winds.

Co poruszy lawinę

Co może się do tego przyczynić? – Dobrym przykładem jest wskazanie aukcji dla drugiej fazy projektów w 2025/2027 r., które są zapisane w ustawie offshore’owej. Mam nadzieję, że te terminy zostaną dotrzymanie i te projekty faktycznie będą się w tym czasie intensywnie rozwijać – dodał Kacper Kostrzewa.

Prowadzący debatę Marcin Piasecki z „Rzeczpospolitej” pytał, czy w świetle wskazywanej w debacie niepewności na świecie nie powinno się poczekać z realizacją kolejnych projektów aż sytuacja nieco się nie uspokoi.

– Zdecydowanie nie czekać, a nawet robić zdecydowanie więcej niż do tej pory – odparła Karolina Pietrzak. – Cele się nie zmieniają. Założenia polityki klimatycznej w większości państw, nie tylko w Europie, ale na całym świecie, są bardzo wysoko na agendach. Na przykład w Stanach Zjednoczonych czy Japonii w ostatnich miesiącach cele rozwoju morskich farm wiatrowych zostały wielokrotnie powiększone. W innych państwach założenia dotyczącej mocy zainstalowanej już się zdezaktualizowały. Towarzyszący wojnie kryzys energetyczny pokazał, że niezwłocznie należy zintensyfikować transformację energetyczną. Zatem także u nas powinniśmy spojrzeć jeszcze raz na PEP2040, wziąć pod uwagę choćby to, że nie możemy się opierać na paliwach kopalnych w takim stopniu, jak to braliśmy pod uwagę do tej pory, a jedyną alternatywą dla dużoskalowej produkcji energii odnawialnej jest morska energetyka wiatrowa – podsumowała przedstawicielka Simply Blue Group.

Opinia dla "Rzeczpospolitej":

Grzegorz Tobiszowski, europoseł PiS:

Na Konferencji Silesia 2030 wspólnie z Polskim Stowarzyszeniem Energetyki Wiatrowej opublikowaliśmy raport dotyczący rozwoju energetyki wiatrowej wspieranej przez zmodernizowane bloki węglowe 200 MW. Według prognoz w 2026 r. wiatrowe farmy morskie wytworzą 12 terawatogodzin (TWh) – to 6,25 proc. zapotrzebowania energetycznego Polski. Z kolei w 2035 r. już 79 TWh, czyli 37,6 proc. zapotrzebowania. Szacunkowo w 2035 r. łącznie energia z wiatru na lądzie i morzu pokryje nawet 70 proc. polskiego zapotrzebowania na energię elektryczną. Z kolei rozwijająca się fotowoltaika – ok. 13 proc. Energetyka konwencjonalna musi wówczas uzupełnić produkcję o 51 TWh. Stąd pomysł użycia bloków węglowych 200 MW, które po modernizacji są znacznie bardziej przyjazne dla środowiska i są bardziej elastyczne w zakresie produkowanej energii.

Trzeba bowiem pamiętać, że źródła słoneczne i wiatrowe zależne są od pogody. W czasie sprzyjających warunków produkują energii tak dużo, że trzeba wyłączać instalacje, żeby nie przeciążyć sieci. Z drugiej strony zdarzają się dni, kiedy te źródła z powodu niekorzystnych warunków niemal w ogóle energii nie produkują. Wiatraki na morzu charakteryzują się znacznie większą efektywnością niż te na lądzie, ale w dalszym ciągu są zależne od pogody i bezpieczeństwo systemu energetycznego wymaga udziału źródeł węglowych, które zapewniają stabilną produkcję.

Według ekspertów Bałtyk ma doskonałe warunki do budowy farm wiatrowych stacjonarnych i pływających. Dlatego Polska zdecydowanie powinna rozwijać ten kierunek. Trzeba pamiętać, że morska energetyka wiatrowa to nie jest postawienie kilku wiatraków – to zupełnie nowy segment gospodarki, który stworzy tysiące miejsc pracy.

Wyzwaniem jest utworzenie łańcucha dostaw i warunków dla rozwoju dużych firm, ale także małych i średnich przedsiębiorstw w otoczeniu farm wiatrowych – dostawców urządzeń, części i zespołów oraz wszelkiego rodzaju usług. Już wiemy, że współpracą z polskimi stoczniami zainteresowani są giganci rynku energetyki wiatrowej. Nasi przedsiębiorcy zawsze są elastyczni i dobrze potrafią wykorzystywać szanse. Chodzi o to, by zapewnić przyjazne otoczenie prawne, ale też uruchomić programy finansowe wspierające szkolenia kadr i pomagające MŚP w zakupie koniecznych maszyn i urządzeń.

Jeśli chodzi o wyzwania, dużym problemem energetyki wiatrowej jest kwestia recyklingu łopat wykonanych z włókien szklanych i żywic. Rozwoju wymaga też wciąż nieefektywna technologia masowego magazynowania energii.

Będziemy w Polsce zmniejszali udział energetyki węglowej, wiele bloków jest już technologicznie zapóźnionych i w naturalny sposób będą wyłączane z systemu. Tyle że najpierw musimy zbudować nadwyżkę energetyczną, a dopiero potem wyłączać moce, które mamy. W wielu krajach Unii widzimy skutek skupiania się na celach środowiskowych za cenę obniżania bezpieczeństwa energetycznego. Kiedy zaczęły się kłopoty z gazem rosyjskim jesienią ub.r., ceny energii poszybowały, a atak Rosji na Ukrainę pogłębił ten energetyczny kryzys. Do niedawna panowało przeświadczenie: OZE albo węgiel. My stawiamy na współpracę tych źródeł.

Opinia partnera Cyklu "Rzeczpospolitej" "Walka o Klimat":

Wojciech Hann, prezes Banku Ochrony Środowiska:

Według danych Urzędu Regulacji Energetyki w 2021 r. produkcja energii w Polsce z odnawialnych źródeł energii sięgnęła 17 proc. Do tego wyniku w dużej mierze przyczyniły się lądowe farmy wiatrowe, które odpowiadały za ponad 9 proc. wygenerowanego w ubiegłym roku prądu. Zgodnie z Polityką energetyczną Polski do 2040 r. (PEP2040) udział węgla w miksie energetycznym do 2030 r. ma spaść poniżej 56 proc., zaś OZE powinien wzrosnąć do co najmniej 23 proc. Z kolei w 2040 r. nawet połowa generowanej w Polsce energii ma pochodzić z czystych źródeł. Oznacza to, że najbliższych latach wysiłki na rzecz zielonej energetyki powinny zostać jeszcze bardziej zintensyfikowane. Sprzyjające jest to, że Polska ma pod tym względem ogromny potencjał, w szczególności jeśli chodzi o farmy wiatrowe. Na wyobraźnię powinny zadziałać choćby wyliczenia mówiące, że potencjał polskich obszarów morskich na Bałtyku szacowany jest na 28 GW. Dla porównania, według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), maksymalne średnioroczne oraz dobowe zapotrzebowanie na energię w naszym kraju w latach 1980–2020 nigdy nie przekraczało tej wartości. Trzeba jednak mądrego podejścia, aby w pełni i efektywnie wykorzystać posiadane możliwości.

Obecnie dla sektora energetyki wiatrowej istotne są przede wszystkim dwie kwestie. Pierwsza z nich dotyczy farm lądowych. Aktualnie obowiązuje tzw. zasada 10H, czyli zakaz budowy turbin wiatrowych w sąsiedztwie budynków mieszkalnych w odległości mniejszej niż 10-krotność wysokości turbiny. Znacznie ogranicza ona możliwości dalszego rozwoju inwestycji onshore. Trwają jednak prace, które tę sytuację mają zmienić. W połowie lipca do Sejmu trafił projekt ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Ma ona znieść aktualne ograniczenia i zastąpić je rozwiązaniem, według którego to lokalne społeczności będą decydować o lokalizacjach nowych elektrowni wiatrowych, w ramach miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Jeśli te zapisy wejdą w życie, powstanie duża szansa na uwolnienie potencjału lądowych farm wiatrowych w Polsce.

Druga kwestia dotyczy elektrowni offshore. Tu rynek także czeka na rozwiązania regulacyjne, które pozwolą ruszyć z inwestycjami pełną parą. Bank Ochrony Środowiska jest jednym z sygnatariuszy porozumienia sektorowego na rzecz rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce. Jego głównym celem jest wsparcie rozwoju tego obszaru przy maksymalizacji udziału polskich przedsiębiorców.

Biorąc pod uwagę aktywność sygnatariuszy, oczekiwane zmiany regulacyjne i zapowiedziane inwestycje, w niedługim czasie możemy być świadkami powstawania wielkich projektów na morzu. PSE zapowiedziały już, że do 2030 r. przeznaczą ok. 4,5 mld zł na budowę i modernizację stacji oraz linii przesyłowych w województwie pomorskim z myślą właśnie o projektach offshore. Z kolei PEP2040 przewiduje, że do 2040 r. moc morskich farm wiatrowych w polskiej części Bałtyku przekroczy 11 GW. O możliwość realizacji tych inwestycji konkuruje wiele czołowych polskich i zagranicznych firm. Wiele wskazuje więc na to, że pierwsze znaczące inwestycje zostaną zrealizowane w ciągu kilku najbliższych lat. Ważną rolę odegra naturalnie sektor bankowy, który zadba o potrzebne finansowanie tych ambitnych planów.

Opinia partnera Cyklu "Rzeczpospolitej" "Walka o Klimat"

Wyczekiwana przez biznes liberalizacja ustawy odległościowej, tzw. 10H (to zakaz budowy turbin wiatrowych w sąsiedztwie budynków mieszkalnych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbin), powinna stać się impulsem dla rozwoju sektora energetyki wiatrowej w naszym kraju. O ile jednak można zakładać, że zmiany regulacyjne uruchomią inwestycje w energetyce wiatrowej na lądzie, o tyle pozostaje pytanie o stan regulacji dla projektów morskich farm wiatrowych.

Czy plany rozwoju tej ostatniej oznaczają, że w obecnej dekadzie morska energetyka wiatrowa (MEW) będzie się rozwijać dynamicznie, ale później tempo może spadać? Jakie są bariery dla inwestycji offshore? Jak wygląda finansowanie projektów wiatrowych na morzu? Na ile morskie farmy wiatrowe przyczynią się do odsunięcia widma kryzysu energetycznego od Polski? Co zrobić, aby tak się stało? To pytania, na które szukali odpowiedzi eksperci podczas debaty „Wiatr od morza. Jakie znaczenie dla energetyki i naszych rachunków będą miały morskie farmy wiatrowe”, zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” w ramach cyklu „Walka o klimat”.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Klimat
Lodowce w Europie topnieją szybciej niż kiedykolwiek. Ostrzeżenie ekspertów
Klimat
Katastrofa ekologiczna w Ukrainie. „Najbardziej niebezpieczne lasy na Ziemi”
Klimat
Chiny wracają do elektrowni węglowych. Eksperci ujawnili najnowsze dane
Klimat
IMGW: Rekordowo wysokie temperatury w Polsce. Gdzie było najcieplej w 2024 roku?
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Klimat
Za nami rekordowo ciepły styczeń. Naukowcy: Niebezpieczne załamanie klimatu