Czy ma sens dążenie do tego, by służba zdrowia była bardziej proekologiczna i przechodziła zieloną transformację? Przecież system i tak ma potężne problemy.
Rzeczywiście – chociażby dyrektorzy szpitali mają w tej chwili wiele innych zmartwień, z którymi muszą się mierzyć każdego dnia. Niedobór kadr, rosnące oczekiwania płacowe, długi, niepewność spowodowana sytuacją epidemiczną i tak dalej. Choć tych wyzwań jest sporo, to istnieje co najmniej kilka czynników, które pokazują, że taka idea tzw. zielonego szpitala, czyli neutralnego ekologicznie, ma sens. Trzymając się przykładu szpitali: zielony szpital jest nie tylko bardziej przyjazny dla środowiska, ale także dla pacjenta. W szpitalach, które stawiają na zrównoważone funkcjonowanie w sposób znaczący, kilkudziesięcioprocentowy spada zachorowalność na takie choroby, jak grypa, astma czy bóle głowy. Przyjazne i zrównoważone środowisko powoduje po prostu to, że pacjenci w znacznie mniejszym stopniu cierpią na choroby generowane w środowisku szpitalnym.
I druga sprawa – co podkreśla pani profesor Kowalska-Bobko z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie – zrównoważone podejście powoduje redukcję kosztów operacyjnych szpitali rządu, sięgającą 10 proc. To jest bardzo ważne z punktu widzenia ekonomicznego. Co więcej wartość takiego „zielonego”, stosującego odpowiednie podejście i procedury, podmiotu leczniczego jest w wycenach o ponad 7 proc. wyższa niż jednostek nieuwzględniających ww. koncepcji.
Nie wspominam już o bezpośrednim wpływie danego szpitala na środowisko naturalne znajdujące się w jego otoczeniu, a faktem jest, że większość chorób cywilizacyjnych powstaje na skutek skażenia miejsc, w których żyjemy.
To jak to jest z kwestiami czysto środowiskowymi. Jak wielkim trucicielem jest służba zdrowia?