Renaturyzacja rzek i monitoring jakości płynącej w nich wody, wyłączanie znacznych obszarów leśnych z gospodarki surowcowej, przyspieszenie programów wymiany źródeł ciepła, program odnowy bagien czy zwiększanie powierzchni parków narodowych oraz tworzenie nowych – to tylko część zapowiedzi zawartych w umowie koalicyjnej KO, Trzeciej Drogi oraz Lewicy.
Zapisy tego porozumienia są dosyć ogólnikowe, trudno zatem spodziewać się jasności co do szczegółów ich realizacji. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że kwestie związane z ochroną środowiska naturalnego nie zostały wyliczone w dokumencie tylko po to, by odróżnić nową władzę od starej. Zaniedbywana bowiem przez lata przyroda w ostatnich latach była wręcz dewastowana: celowo lub przez kompletną obojętność.
Dewastacja rzek i lasów
Doskonale ilustruje to raport NIK dotyczące ubiegłorocznej katastrofy na Odrze. „Kluczowe organy administracji publicznej odpowiedzialne za bezpieczeństwo obywateli pozostawały bierne w pierwszej fazie katastrofy” – czytamy na stronach Izby. „Mimo że z nieznanych przyczyn w rzece pojawiły się tysiące martwych ryb, nie podjęto odpowiednich działań. Nie zapewniono wymaganego w takich sytuacjach skutecznego obiegu informacji. Nie uruchomiono także odpowiednich struktur zarządzania kryzysowego. W konsekwencji alerty ostrzegawcze i zakazy korzystania z Odry skierowano do ludności z co najmniej kilkunastodniowym opóźnieniem. Kryzys na Odrze obnażył brak należytej troski państwa o dobry stan wód” – opisuje NIK.
Oczywiście, wszystkie rządzące wcześniej gabinety nie przywiązywały uwagi do faktu, że w Polsce rzeki traktuje się przeważnie jako ogólnodostępny, darmowy ściek. Jednak to w ostatnich latach z obojętności uczyniono element polityki: choćby snując plany, by kosztem kilkudziesięciu miliardów złotych – „prostować” rzeki i uczynić z nich szlaki transportowe.
Nie inaczej było z lasami. Kilka spektakularnych konfliktów aktywistów ekologicznych z instytucjami odpowiedzialnymi za wycinkę, m.in. w Białowieży, dowiodło, że eksploatacja stała się priorytetowym zadaniem instytucji, które miały lasy przede wszystkim chronić – a obrona tej polityki ograniczyła się do negowania szkód dla środowiska, o jakich mówili ekolodzy.